czwartek, 8 sierpnia 2013

Goodbye

Hej
tu Eete.
Słuchajcie, muszę niestety odejść z tego bloga. Prowadzę jeszcze dwa inne, i nie mam po prostu czasu dla tego. Fajnie się z wami pisało, ale ja nie daję rady.
lolencia mnie zabije ;-;
ale umrę szczęśliwa c:
Pozdorsy
Eete  ♥

wtorek, 30 lipca 2013

Opowiadanie #6

Wyszłyśmy z szkoły. Przeszłyśmy razem jeszcze jedną ulicę, a za zakrętem rozstałyśmy się. Ruszyłam aleją obsadzoną po obu stronach drzewami. Weszłam do domu.
- Carmen! Jesteś w domu?!- krzyknęłam.
-Tak, jesteśmy na górze!-usłyszałam odpowiedź. Weszłam po drewnianych schodach na pierwsze piętro.  Opiekunka trzymała Helen na kolanach, a w drugiej ręce miała maskotkę.
-Możesz jeszcze trochę tu posiedzieć z nią?- zapytałam.
-Oczywiście.- odpowiedziała. Zeszłam do kuchni i nałożyłam sobie z garnka spaghetti. Usiadłam przy białym stole, wzięłam wczorajszą gazetę. Nagłówek na pierwszej stronie głosił: "Masakra w kawiarence: wiele ofiar śmiertelnych, nieznane sprawczynie".Pff... Już pewnie od wczoraj trąbią o tym w telewizji. Dokończyłam posiłek.  Z ciekawość otwarłam kanał informacyjny.
- "Jedyna osoba, która nie ucierpiałam fizycznie to kelnerka. Niestety jest ona w kiepskim stanie psychicznym. Schowała się ona do szafki."- dziennikarka zdawała relację z wydarzenia.
No tak. Jak mogłam się nie domyślać. Pewnie jeszcze będzie tak około tygodnia. Ciekawe kiedy ogłoszą żałobę narodową? No nie. To by było chyba lekka przesada. Chociaż... Media zrobią wszystko, żeby mieć temat. Z zamyślenia wyrwała mnie Carmen.
-Mała śpi. Jutro o której?
-O tej co zawsze.-odpowiedziałam jej.
-Dobrze. Do widzenia.
-Hej.
Carmen to dziewczyna opiekująca się moją siostrą- Helen. Mama Carmen jest z pochodzenia Hinduską, a ojciec jest Amerykaninem. Ojciec zmarł kiedy Carmen poszła do szkoły. Od tego czasu ona o jej mama mieszkają w USA. Mieszkają w innej dzielnicy naszego miasta. Jaj mama zachorowała, gdy Carmen miała jedenaście lat. Do czasu skończenia szkoły utrzymywały się na rencie mami. Jednak kiedy pieniądze z reny przestały wystarczać na wszystkie potrzebne rzeczy, Carmen postanowiła znaleźć pracę. A my potrzebowaliśmy niani dla Helen. I tak oto Carmen opiekuje się moją kochaną.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Opowiadanie #5

Elsie była przerażona, a ja bardziej...oniemiała z wrażenia. Ciekawe dlaczego wysłała swoje córki, a nie sama się stawiła. Przed wyjściem z kawiarenki Sophie opowiedziała nam przebieg zdarzenia.
"Na początku jak niby nic piątka przyjaciółek wyszła do kawiarni. Ja w tym czasie obsługiwałam innego klienta. Do nich natomiast podeszła Glory. Każda zamówiła kawę i jakiś deser. Kiedy Glo odeszła zaczęły rozmawiać, ale jedna z nich nie zainteresowana rozmową zaczęła rozglądać się. Po kilkunastu minutach z za drzwi od kuchni wyszła ich kelnerka z bogato zastawioną tacą. Podeszła do nich. Dwóm zdążyłam rozdać. Kiedy już miała w ręce trzecią filiżankę, upadła. Zemdlała. Szybko podbiegłam do niej razem z innymi gośćmi. Pięć przybyszek ruszyło w stronę drzwi. Tam zatrzymały się i obserwowały wszystko z daleka. Wszyscy, oprócz nich próbowali ocucić Glory. Nagle do kawiarenki weszło dziecko z matką. Znaczy sama dziewczynka, bo mama była zajęta rozmową przez telefon. Wtedy Paliv, bo tak na imię miała dziewczynka, zaczęła krzyczeć i płakać. Po chwili wybiegła z lokalu. Wszyscy zwrócili się w stronę piątki dziewczyn. Miały te same włosy, tyle że rozpuszczone, ten sam makijaż, ale każda miała suknię. Każda miała ten sam fason, krój, ozdobienia, ale inny kolor. Wysoka brunetka miała fioletową, niska szatynka miodową, ruda turkusową, szczupła blondynka błękitną, a bliźniaczka rudej kremową. Wszystkie były piękne, zgrabne. 
-Jeżeli zależy wam na rozgłosie o waszej kawiarence, że zostali zamordowani tutaj ludzie, to z chęcią to zrobimy. Natomiast jeśli chcecie zostać przy życiu i opowiadać innym co przeżyliście, radzę wam powiedzieć gdzie jest Lily Dunst.-powiedziała brunetka, a po chwili dodała.- No tak. Nie grzecznie było by się nie przedstawić. Ja jestem Anja,a to moje siostry: Hazelle, Rose, Lucy i Evelina.- w takiej samej kolejności jak przedtem je przedstawiłam.- Widzę, że nikt nie chce mówić. Hazelle- zwróciła się do dziewczyny o najostrzejszych rysach.-niech rozpocznie się rzeźnia! 
Ja odruchowo schowałam się do szafki. Słyszałam krzyki, uderzenia, płacz, błaganie u oszczędzenie, ale one były bezlitosne. Kiedy one zniknęły nie mogłam patrzeć na to całe pobojowisko. Tylko ja, Glory i kucharze z kuchni przeżyli. Zadzwoniłam po karetkę, policję. Zabrali żywych do szpitala, a martwych zabrała jakaś służba. Powiedziałam, że zostanę tu trochę posprzątać, a później zamknę kawiarnię. Na razie pozbierałam większe części ciasta, ale załamałam się. Usiadłam w kącie i zaczęłam płakać, a później wy przyszłyście." 

wtorek, 2 kwietnia 2013

Opowiadanie #4

Elsie wpadła na pomysł, abyśmy poszły do kawiarni na ciasto. Zgodziłam się, ale jakoś nie miałam ochoty.              Weszłyśmy do kawiarenki, gdy nagle... stanęłyśmy jak wryte. Kawiarnia wyglądała, jakby ktoś rzucił granat albo bombę atomową. Ściany kawiarni były brudne i w niektórych miejscach były dziury i czerwone plamy wyglądające na krew. Po podłodze walały się odłamki szkła oraz porcelany i okruchy ciasteczek, ciast i pałek cukrowych. Krzesła były połamane, stoliki poprzewracane a kelnerka Sophie siedziała w kąciku i cichutko płakała. - Co się stało? - zapytała się Elsie. - One tu były.. Córki Królowej Roweny. - Sophie podniosła głowę. Z czoła ciekła jej krew . - Czego szukały? - zapytałam się. Sophie przez chwilę się wahała, pociągnęła nosem i pisnęła coś cichutko. Zrozumiałam "ciebie". Zamarłam.
- Ale po co? - zapytała się Elsie
- Lily ma coś, czego Rowena pragnie.. Ona chce twojej krwi.
- Ale po co? - powtórzyłam pytanie mojej przyjaciółki
- Chce ją przekształcić w coś innego, ch-chyba w truciznę.. Ona chce ją tobie wstrzyknąć do ramienia... i stopniowo będziesz tracić siły, będziesz sinieć, aż w końcu staniesz się taka jak ona..
- Ale jak temu zapobiec? - zapytałam się. Bałam się, Rowena jest okrutna.. a ja nie chcę być taka
- Musisz iść z Elsie na Wyspę zapomnienia i odnaleźć Złotą Różę. Dzięki temu Rowena umrze. - Dłużej się nie zastanawiałam, wybiegłam z kawiarni a za mną Elsie.

sobota, 23 marca 2013

Opowiadanie #3

  -Niedługo kończy się rok szkolny, a my jeszcze nie wybrałyśmy uczelni na którą chcemy iść.- rzuciła Elsie, moja najlepsza przyjaciółka- elf. 
  -Tak, wiem o tym. Przecież wspominasz o tym chyba codziennie. Moja mama chce mnie wysłać na jakąś prestiżową uczelnią, jak Oxford lub Harvard.
  -No, tak. Was na to stać. Możemy wybrać coś tańszego.- ja w rzeczywistości myślałam jak skończę jedną z  najlepszych uczelni. Oczywiście nie chciałam rozstawać się z Elsie, ale możliwość wybrania się na taką szkołę... Moja mama widzi w mnie ambicje i ja też, ale ona nie poświęca mi czasu. Mogę sobie zażyczyć drogie auto w moim wieku. Byle, żeby miała święty spokój. Ale ona troszczy się o mnie. Mimo tych kilku minut codziennie spędzonych razem, kocham ją. Kiedy byłam mała, ona była na każde moje zawołania, ale teraz znalazła sobie dobrze płatną pracę. No, tak kiedy kończy się studia prawnicze to nie trudno o wysokie zarobki.

niedziela, 6 stycznia 2013

Opowiadanie #2


      Po klasie rozległ się dzwonek. Uczniowie szybko poderwali się z ławek, aby spakować książki do torby.  W klasie było słychać szum.

      Ściany klasy były pomalowane na jasny brąz. Po prawej strony od mahoniowych drzwi stałam z czekoladowego drewna szafa z metalowymi częściami. Dalej obok wisiała tablica interaktywna. Naprzeciwko stały dwuosobowe ławki, a jeszcze przed nimi biurko nauczycielki.  Okna  były duże, a przez to sala była jasna i przestronna. Na ścianach wisiały tablice dydaktyczne z różnymi datami, strojami z dawnych epok. Klasa ta miała przytulny i nowoczesny wygląd.  
Na korytarzu roiło się od nastolatków, którzy podążali do klas w, których mieli lekcje. Później zbijali się w grupki i rozmawiali o nowych plotkach lub szukali wolnej ławki. Chociaż na tej przerwie, czwartej wszyscy szli do stołówki.  Pomieszczenie było ogromne. Z jednej strony stały duże, przeszklone drzwi, które prowadziły na dziedziniec i boisko. Naprzeciwko były białe schody przez które możne wejść na drugie piętro. Pod ścianą przy drzwiach  stał bufet w, którym kucharka wydawała lunch. Dzisiaj na lunch były trójkątne kanapeczki i jabłko. Na sali stały białe okrągłe stoliki przy, których mogło siedzieć sześć osób. Prawie przy każdym stole siedziało parę uczniów. 
Przy jednym z nich siedziała grupa najpopularniejszych osób w szkole. Trzy dziewczyny i dwójka chłopaków. 
      Ja, Lily byłam chyba najpiękniejsza z nich, ale nie chcę się chwalić. Miałam długie brązowe włosy z piwnymi oczami. Te części wyróżniały się na mojej bladej cerze. Za życia wyglądałam inaczej. Moje rude włosy sięgały do ramion. Twarz, wbrew stereotypom nie była piegowata. Bardzo się z tego cieszyłam. Byłam wysoka, z resztą teraz też jestem, nawet wyższa. Czułam się dobrze, ale teraz lepiej. Moje niezwykłe umiejętności sprawiają, że mam bardzo dobre oceny. Moim rodzicom to pasuje. Nadal z nimi mieszkam, ale relacje mimo ocen mamy napięte. Mamy ciągle nie ma w domu, a ojciec... O nim lepiej nie wspominać. Mam młodszą siostrą, która trzyma mnie w tym domu. Malutka, paromiesięczna kuleczka, owinięta w polarowy, niebieski kocyk. Kocham ją. Co do mojej śmierci pamiętam tylko ciepło i ból. Ból był przeszywający. Czułam go w okolicy karku, barków i szyi. Tylko ciepło mi go umilało. Wiem co mi jest. Nie czuję tęsknoty za dawnym życiem 
Moją najlepsza przyjaciółka jest wyjątkowa na swój sposób. Jest elfem. Cała rodzina jest elfowata. Wszyscy są równi. Ona od urodzenia jest taka, a ja...od dwóch tygodni.          

Opowiadanie #1

No, hej hej!! Tu Eete. Zaczynamy pierwszą część opowiadania! Opowiadanie będzie w niektórych momentach podobne do filmu pt. 'Strażnicy Marzeń'

Życie jest jak... jajko z niespodzianką. Cieszysz się, że dostaniesz prezent, ale nie wiesz jaki, czy dobry, czy zły. Ja otworzyłam takie 'jajko' i doświadczyłam niezwykłego przeżycia. Mianowicie umarłam, ale odrodziłam się na nowo. Jak to się stało? Posłuchajcie. 
Moje imię to Lily. Nie pamiętam, kim byłam w poprzednim życiu, ale teraz... Umiem robić niezwykłe rzeczy, np. umiem latać, sprawić by cały świat był szczęśliwy, czytać w myślach, sprawić by jedna i druga osoba kochała siebie (czego niewykorzystuję, bo zmuszanie osób do kochania tej osoby, której się nie kocha, jest złe) , mam moce wszystkich pór roku oraz mogę przyciągać różne przedmioty. A co do mojej śmierci... Nie pamiętam, czy ja popełniłam samobójstwo, czy ktoś mnie zabił... Pamiętam tylko tyle, że czułam ciepło i ktoś ciągnął mnie za rękę.. Ale jakie to było ciepło? Ognia? Słońca? Hah, nie no..  
Pewnego zimowego wieczoru leżałam na zamarzniętym jeziorze i z mojego palca leciała fioletowa, cienka smuga. Bawiłam się dymkiem, bo to jest jedyna rzecz, którą mogę robić. Nagle wpadła mi do głowy szalona rzecz. 'A może by tak wrócić do domu?' - pomyślałam. Ale, po co? Przecież i tak nikt mnie nie widzi... 



I to by było jak na razie na tyle. Dalszą część opowiadania poprowadzi lolencia. 
Cześć :) Eete